Niezwykle obiecującą substancją słodzącą, z którą wiąże się słodką przyszłość jest stewia. Naturalne liście tej rośliny poza gorzkawym smakiem nie posiadają wad - utrzymująca się zerowa kaloryczność przy 200-300 razy większej słodkości od cukru.
Poza tym posiada składniki mineralne (żelazo, magnez, cynk, witaminy A i C) i przeciwutleniacze oraz przyczynia się do prawidłowego funkcjonowania przewodu pokarmowego w tym jelit co odróżnia ją od większości poliolii.
Niestety gotowy produkt, którego struktura opiera się na stewii coraz mniej przypomina swój naturalny pierwowzór. Półsyntentyczna substancja już niekoniecznie ma tak pozytywne oddziaływanie na ludzki organizm jak naturalna stewia i niekoniecznie nią jest. Są to glikozydy stewiolowe o przypisanych oznaczeniu E960. Wystarczy przekonać się o tym zapoznając się z modelowym procesem otrzymywania białego proszku ze stewii:
Nie oznacza to bynajmniej, że E960 jest niebezpieczny dla naszego zdrowia, ale uzyskany produkt nie do końca został jeszcze przebadany i stąd zaleca się mniejsze jego spożycie. Jak dotąd analizowano jego wpływ na zdrowie, ale w mniejszych dawkach (mniej niż 5% dziennego spożycia) oraz nie podczas długotrwałej konsumpcji.
Jeżeli glikozydy stewiolowe posiadają zły wpływ na organizm, to nie oznacza że należy całkowicie skreślać stewię i … własnoręcznie zacząć ją uprawiać. Wymaga ona warunków domowych, niemniej nie jest trudna w utrzymaniu w odpowiedniej kondycji – nie powinna być przesuszana, ani nawożona podłożem zasadowym. Roślina przez to, że kwitnie, może posiadać także walory dekoracyjne. Najlepszą metodą pozyskania proszku z takiej rośliny jest ususzenie liści i zielonych części pędów oraz ich zmielenie np. w młynku do kawy. Możemy także bezpośrednio wkładać liście, np. do herbaty.
Bez wątpienia stewia powinna zagościć na polskich stołach i to szczególnie gdy nie potrafimy się słodkości odgrywają ważną rolę w naszej diecie.